Recenzja - Conspiracy
Conspiracy - recenzja
Czaju, 3 maja 2003
       [zobacz jak oceniamy gry]

Zalety:
+ niezła szpiegowska historia
+ ciekawe zagadki
+ rola Donalda Sutherlanda
Wady:
- zbyt wiele dróg prowadzących donikąd
- fatalne filmy
- mocno przeterminowana oprawa
Krótko:
Solidna i ciekawa przygodówka pozwalająca poczuć się jak prawdziwy agent KGB. Gracze wychowani na grafice 3D mogą jednak nie przełknąć archaicznej oprawy Conspiracy.

Szpiegujemy, przesłuchujemy, legitymujemy i na własnej skórze doświadczamy zepsucia sowieckiej władzy. Co tu dużo mówić - miła posadka w KGB.

ŻADNA PRACA NIE HAŃBI

Departament P, do którego oddelegowany został Maksym Rukov, jest specyficzną jednostką organizacyjną. Powstała ona na fali Pierestrojki i Głasnosti, a jej zadanie to tropienie korupcji w szeregach samego KGB. Jest to praca bardzo niewdzięczna, o czym Rukov nie jeden raz przekona się na własnej skórze. Niechęć do departamentu P jest bowiem w służbach specjalnych powszechna - nikt tam nie lubi, gdy patrzy mu się na ręce...

Z tego "awansu" nie jest zadowolony również Rukov. Nasz bohater oderwany został od swych obowiązków w GRU (Radziecki Wywiad Wojskowy), gdzie jako żołnierz Specnazu świetnie sobie radził. Towarzyszymy mu od pierwszego dnia pracy w departamencie P. Pierwsze polecenie służbowe to przeszukanie biura niejakiego Golicyna, detektywa zamordowanego poprzedniej nocy. Od razu okazuje się, że maczali w tym palce funkcjonariusze KGB. Od tej pory zdarzenia toczą się już bardzo szybko i ocierają się o coraz to wyższe szczeble władzy państwowej. Do tego cała sprawa w jakiś sposób wiąże się z zamachem terrorystycznym sprzed kilku lat, w którym zginął ojciec Maksyma, również oficer GRU.

NIKT NIE MÓWIŁ, ŻE BĘDZIE ŁATWO

W rolę nieżyjącego ojca, którego Rukov w chwilach słabości przywołuje z pamięci, wcielił się sam Donald Sutherland. W krótkich filmach podpowiada nam jak prowadzić śledztwo, chwali nasze postępy i z ojcowskim spokojem radzi zacząć od nowa, gdy zabrniemy w ślepy zaułek.

A zabrniemy nie raz i nie dwa, bo gra jest bardzo wymagająca. W przeciwieństwie do większości przygodówek, w Conspiracy wyczerpanie wszystkich opcji dialogowych, to prosta droga donikąd. Agent KGB musi umieć się zachować i ugryźć się w język, gdy trzeba. Źle zadane pytanie - rozmówca wypnie się na nas albo zwyczajnie spuści nam lanie. Nie wystarczy jednak uważać, co i do kogo się mówi. Niektóre czynności musimy wykonać w odpowiednim czasie (tak, gra toczy się w czasie rzeczywistym!), ba, trzeba nawet uważać jakie przedmioty nosimy przy sobie. Kto by pomyślał, że nie wyrzucony w porę woreczek z kokainą, uniemożliwi późniejsze postępy?! Wszystko to sprowadza się do wielokrotnego powtarzania tych samych fragmentów gry; czasem do znudzenia, a nawet irytacji.

Raczej nikt nie zdenerwuje się przy rozwiązywaniu samych zagadek. W Conspiracy nie ma miejsca na otwieranie drzwi za pomocą muchy, grzyba i słoika z majonezem. Problemy, przed którymi stajemy, to szpiegowska rutyna - odczytać zaszyfrowaną wiadomość, wyłączyć alarm, podłożyć pluskwę gdzie trzeba itp. Zagadki są umiejętnie wplecione w fabułę gry, wszystkie są logiczne, co nie przeszkadza oczywiście w tym, że bywają piekielnie trudne.

STAROŚĆ, NIE RADOŚĆ

Oprawa Conspiracy odrzuci od monitora każdego gracza, który termin "akcelerator 3D" zna od małego. Ale nie ma się co dziwić; gra nie zachwycała nawet w roku 1992, kiedy to wydana została po raz pierwszy, jako KGB. Prosta, a wręcz surowa i schematyczna, grafika raczej nie może się podobać. W dodatku podczas gry nie uświadczymy ani odrobiny animacji. Zabawnie wyglądają ludzie, którzy zamiast wyjść z pokoju, minimalizują się, niczym okna w Windowsie.

W 1995 roku do KGB dodano wspomniane już filmy z Donaldem Sutherlandem, a tytuł zmieniono na Conspiracy właśnie. Nie podniosło to jednak atrakcyjności gry, bo o ile Sutherland jest świetnym aktorem, to jakość owych filmów woła o pomstę do nieba! Jeśli ktoś chce mieć ogólne pojęcie na czym polega ich feler, powinien założyć na monitor siatkę na motyle. Oglądanie czegokolwiek przez jej drobne oczka do przyjemności nie należy...

Równie źle jest z muzyką, która zestarzała się chyba najmocniej i dzisiaj trudno nazwać ją miłą dla ucha. Można by rzec, że z muzyką w Conspiracy jest jak z tą babą - z nią źle, bez niej... jeszcze gorzej. Efektów dźwiękowych nie ma z kolei wcale...

Wydanie przez Cenegę Conspiracy, to ukłon w stronę zatwardziałych miłośników przygodówek i tych sentymentalnych oszołomów (tak, przyznaję się), którzy wciąż wspominają "tamte" gry. Ci z przyjemnością dołączą ją do swojej koleckcji, podobnie zresztą jak miłośnicy dobrych szpiegowskich historii. Za to młodsze pokolenie graczy, nieodporne na niskie rozdzielczości i piskliwą muzykę, może się mocno rozczarować.

Copyright (c) Przygodoskop. Wszelkie prawa zastrzeżone.