Grim Fandango - Remastered
Grim Fandango - Remastered
Elum, 31 lipca 2023
       [tak oceniamy remastery]

Wystawiona ocena obejmuje tylko i wyłącznie zmiany wprowadzone w zremasterowanej wersji gry.

Grim Fandango jest jedną z nielicznych przygodówek sprzed 2000 roku, w których postaciom do twarzy z trójwymiarem. Mam wrażenie, że w tamtych czasach udało się to jeszcze tylko w norweskiej edycji The Longest Journey (która zdążyła wyjść w latach 90.) i francuskich Dark Earth oraz The City of Lost Children (ta ostatnia co prawda pod każdym innym względem zawodziła, ale graficznie potrafiła miejscami zauroczyć). Grim Fandango ma jednak tę przewagę, że tutaj bohaterowie prawie w ogóle się nie zestarzeli (ba-dum-tss ;)). Także dlatego, że ich modele zmyślnie zaprojektowano pod kątem mniejszej ilości wielokątów. Trochę jak w nowszych przygodówkach 3D naśladujących grafikę retro, takich jak Mosaic lub Virginia czy Kentucky Route Zero.

Rekonstruowanie bohaterów wyszło więc w Grim Fandango - Remastered naprawdę dobrze. Wystarczyło "odpikselować" oryginalne tekstury oraz dodać realistyczne cienie i oświetlenie, by w pewnym sensie odzyskali dawny blask. Charakteru nie straciły także prerenderowane lokacje. Doceniam, że autorzy remastera starali się w nie nie ingerować i tym razem jedynie ostrożnie podwyższyli ich rozdzielczość. Rzecz jasna sztucznie, jak w przypadku każdej innej przygodówki wyprodukowanej w latach, kiedy szczytem ekstrawagancji było 800x600 pikseli. Co za tym idzie, Grim Fandango - Remastered to w zasadzie kolejna gra remasterem będąca tylko z nazwy. Nawet sekwencje filmowe wyglądają na skompresowane tak, jakby znów musiały zmieścić się na dwóch płytach CD; raczej więc ostatecznie nie zostały odzyskane z macierzystych plików, co sugerowano w jednym z przedpremierowych materiałów zakulisowych.

Również muzyka nie została odreastaurowana z oryginalnych nośników, lecz po prostu nagrana na nowo. Przez orkiestrę symfoniczną (tę samą, którą usłyszeć można też m.in. w Broken Age), więc z większym rozmachem i w sumie... trochę niepotrzebnie. Sęk w tym, że ścieżka dźwiękowa Grim Fandango zdaje się bardziej kameralna aniżeli symfoniczna. W kluczowych momentach gry zawsze wyobrażałem sobie przygrywający zza kamery kwartet mariachi - ten, który pojawia się m.in. na ekranie tytułowym. Dlatego w nowej wersji trochę przeszkadzał mi pogłos sali koncertowej; na szczęście słyszalny wyraźniej tylko w niektórych utworach.

Dodany w odpowiedzi na liczne prośby fanów opcjonalny interfejs point & click pozwala na własnej skórze przekonać się, jak bardzo takie sterowanie do Grim Fandango nigdy nie pasowało. Jak i zresztą do wielu innych przygodówek 2,5D ze zróżnicowanymi kątami kamery, w których nie bez powodu bohaterem kieruje się bezpośrednio. Nie zawsze wskazywanie i klikanie myszą jest lepszym rozwiązaniem. Z nadprogramowych dodatków zdecydowanie bardziej przypadła mi więc do gustu pokaźna kolekcja oryginalnych rysunków koncepcyjnych Petera Chana, w tym co najmniej kilkunastu wcześniej nie publikowanych. Nie mogło też zabraknąć komentarzy twórców, nagranych w podobnym stylu jak do remasterów Day of the Tentacle, Full Throttle itp.

Przy okazji udało się też w końcu oficjalnie naprawić legendarny błąd. Polegający na tym, że jeśli porozmawialiśmy z Domino Hurleyem na początku gry, wówczas rozmowa przy ponownym spotkaniu (na drugiej płycie CD) nie była możliwa. Błąd ten przez lata pozostawał nieodkryty przez graczy (wcześniej przeoczył go też oficjalny patch), ponieważ milczenie Domina, tudzież niechęć do rozmowy ze strony Manny'ego, w tamtej scenie wydają się całkiem uzasadnione. Co ciekawe, jeszcze w 2011 roku sam Tim Schafer przyznał szczerze, że o błędzie nie miał pojęcia.

Copyright (c) Przygodoskop. Wszelkie prawa zastrzeżone.