Wystawiona ocena obejmuje tylko i wyłącznie zmiany wprowadzone w zremasterowanej wersji gry.
Ponad ćwierć wieku od premiery The Last Express pozostaje w ścisłej czołówce najciekawszych gier w historii gatunku. Niezmiennie wrażenie robi tym, jak dobrze została zaprojektowana i rozpisana, wspólnie przez Jordana Mechnera i nieżyjącą już Tomi Pierce. A następnie zrealizowana, w nietypowy sposób łącząc cechy przygodówki pierwszoosobowej z filmem interaktywnym. Ze zdarzeniami rozgrywającymi się w czasie rzeczywistym, bez względu na działania gracza oraz postaciami prawdziwszymi niż w - zaryzykuję stwierdzenie - jakiejkolwiek innej przygodówce.
Szkoda, że nie wypalił rozważany przez pewien czas prequel The Last Express wstępnie zatytułowany Red Serpent, z którego Jordan Mechner ostatecznie zrezygnował około 2002 roku, żeby skupić się na bardziej dochodowych przedsięwzięciach. Z drugiej strony pewnie i tak nic by z tego nie wyszło - w tamtych latach przygodówki i filmy interaktywne znajdowały się przecież na skraju wyginięcia...
Tymczasem bohaterowie The Last Express czekają, aż przejdę do rzeczy. ;) |
Wydana najpierw na komputery z systemem iOS, a dopiero rok później na PC wersja Gold Edition powstawała w Paryżu, od którego podróż w The Last Express się zaczyna. Nie pomogło to jednak zespołowi Dotemu w odrestaurowaniu gry w duchu pierwowzoru. Począwszy od nowych ikon i kursorów, które wyraźnie odstają. Wyglądają, jak prowizorycznie podoklejane taśmą. Okno ekwipunku z kolei zupełnie niepotrzebnie zajmuje cały ekran. Po co, skoro sceny odtwarzane są tylko na jego części i wszelkie drobiazgi, które bohater nosi w kieszeniach, bez problemu pomieściłyby się na niewykorzystanym, czarnym tle? W sumie wszystkie nowe elementy tak bardzo rzucają się w oczy, jakby wersja Gold Edition miała być przeznaczona dla osób z poważnymi wadami wzroku lub słabo widzących. Z pewnością taki interfejs sprawdzał się na małych ekranach dotykowych, ale przeniesienie go "po taniości" do edycji PC to nie był najlepszy pomysł.
W uwspółcześnionej edycji nie mogło również zabraknąć pomocy/wskazówek dla mniej cierpliwych graczy. Niestety podpowiedzi w komiksowych dymkach, udające przemyślenia głównego bohatera, w ogóle tu nie pasują, bo nie brzmią jak on. Zdecydowanie lepiej byłoby umieścić je w zwykłym menu. Jednak najbardziej w Gold Edition zawiodły mnie... napisy końcowe. Mam nadzieję, że nie będzie przesadnym spoilerem, jeśli wspomnę, że w oryginalnej The Last Express w tle listy twórców wyświetlana jest animowana mapa Europy, pokazująca jak zmieniały się granice państw od roku 1914 do lat 90. Problem w tym, że w Gold Edition ta trwająca pięć minut animacja została w całości wycięta. Rozumiem, że zespół Dotemu chciał podkreślić swój udział w tworzeniu gry, ale może dałoby się to zrobić bez ucinania jednego z fajniejszych zakończeń w historii przygodówek.
PS. Istnieje co najmniej tuzin powodów, dla których warto w The Last Express zagrać. I przynajmniej jeden więcej, dlaczego warto dokupić grę na GOGu. Otóż PeCetowa Gold Edition sprzedawana jest na szczęście tylko poprzez Steama. Uff.
|