Minął rok od wydarzeń rozegranych w Dark Seed (i aż dziewięć lat od recenzji Dark Seed na Przygodoskopie), po których Mike Dawson wciąż nie może się otrząsnąć. Nie pomógł powrót do rodzinnego domu, nie pomagają też regularne wizyty u psychiatry, według którego koszmarny świat po drugiej stronie lustra to po prostu wytwór chorej wyobraźni. Jakby tego było mało, gdy dochodzi do morderstwa bliskiej znajomej bohatera, on z miejsca staje się głównym obiektem podejrzeń. Ze strony miejscowego szeryfa oraz... federalnych. Mogłoby się wydawać, że gorzej już być nie może.
A jednak. Już w trakcie intro Dark Seed II można odnieść wrażenie, że nie tylko w życiu Dawsona coś poszło nie tak; także autorzy gry trochę się pogubili. Scena, w której Mike podąża "gigerowskim" tunelem za głosem serca (trudno jednoznacznie stwierdzić, czy właściwie biegnie czy raczej goni go biegunka), jest tak koszmarnie nieudana, że podobnie jak i on poczułem ulgę, gdy w końcu się obudził. Niestety kulejąca animacja doskwiera również na jawie. Nie napiszę, że się zestarzała, bo była dość drętwa już w roku premiery gry. Wprawdzie bohater może poruszać się po lokacjach w miarę swobodnie, ale czasem zachowuje się przy tym jak marionetka z poplątanymi sznurkami. Niedbale pocięte sekwencje FMV innych postaci momentami kojarzyły mi się ze skeczami Monty Pythona, co nijak nie pasuje do realiów Dark Seed.
 |
Statyczne lokacje w podwyższonej rozdzielczości mają swój urok, szczególnie te z wyraźniejszym pierwszym planem. Ale po przygodówce na motywach ilustracji, obrazów H.R. Gigera spodziewałbym się staranniejszej grafiki. Pamiętam, że pierwsza Dark Seed była pod tym względem bardziej spójna. Tymczasem w Dark Seed II rzuca się w oczy, że pewne elementy tła, zwłaszcza w biomechanicznym świecie, zostały tylko podoklejane, posklejane z całą resztą. Zresztą, twórcom gry tym razem chyba też zabrakło pomysłu na wykorzystanie twórczości Gigera, bo wyszedł im taki miszmasz wszystkiego po trochu. Włącznie z wizerunkiem do złudzenia przypominającym słynnego ósmego pasażera Nostromo. Dodanym chyba wyłącznie po to, by przyciągnąć do gry fanów filmowej serii.
Muzyka brzmi nieco archaicznie jak na przygodówkę wydaną pod koniec 1995 roku, jakby komponowana była z myślą o wersji dyskietkowej (być może na początku produkcji były jeszcze takie plany). Ale łatwiej przyzwyczaić się do niej, niż do głosu odmienionego głównego bohatera, wyjątkowo nie pasującego do jego digitalizowanej sylwetki (tym razem wcielił się w niego programista gry Chris Gilbert, głos jednak podłożył aktor... nie wymieniony w napisach). W polubieniu Dawsona nie pomagają również pozbawione wyrazu kwestie dialogowe. Mike bardziej emocjonalnie reaguje na treść czytanego listu niż na najbardziej makabryczne widoki. Rozmowy z groteskowo zdeformowanymi istotami przebiegają w podobnym tonie, jak pogawędki z mamą; notabene przez całą grę gotującą tę samą zupę. Coś takiego jak charakter, osobowość postaci w Dark Seed II praktycznie nie istnieje. Więcej charyzmy od Mike'a Dawsona mają jego wąsy.
Zaskakujące jest, że choć firma Cyberdreams rozpoczęła prace nad sequelem już około 1993 roku, przy Dark Seed II nie był zaangażowany praktycznie nikt związany z Dark Seed (pomijając symboliczny udział Gigera). Grę stworzył kompletnie inny zespół, w tym m.in. scenarzysta i projektant Raymond Benson (widocznie mało mu zapłacili), producent David Mullich (jednocześnie zajęty I Have No Mouth...; najwidoczniej na dwa projekty brakowało już czasu) oraz kompozytor Mark Morgan. Plusem Dark Seed II jest to, że przynajmniej nie powtórzyła błędów pierwszej gry... jako że zastąpiła je swoimi. Tym razem nie uświadczymy irytującego "pixel-huntingu" czy jeszcze bardziej frustrujących "dead-endów". Druga część ma też zupełnie inną atmosferę. Dawson nie jest tak osamotniony, akcję częściej posuwamy do przodu za pośrednictwem rozmów. Crowley w Teksasie miejscami przypomina miasteczko Twin Peaks, zaś zamordowana Rita Scanlon bardzo chciałaby być jak Laura Palmer. Niestety nawet w zestawieniu z postacią, która nie żyje od pierwszych scen serialu, Rita wypada raczej blado.
 |
|