Recenzja - Sanitarium
Sanitarium - recenzja
Elum, 26 czerwca 2004
       [zobacz jak oceniamy gry]

Zalety:
+ pomysł
+ atmosfera
+ autentycznie trzymająca w napięciu akcja
Wady:
- drażniące na dłuższą metę ładowanie się kolejnych rozdziałów
- do głównego bohatera trzeba się przyzwyczaić
Krótko:
Horror na najwyższym poziomie z nietypową dla gatunku izometryczną perspektywą.

Prawdopodobnie najlepszym okresem w historii gier przygodowych była pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych. To właśnie wtedy na rynku ukazywało się najwięcej nowych tytułów, w tym także wysokobudżetowych megaprodukcji, które świetnie radziły sobie na listach bestsellerów. Niestety, od około 1996 roku z różnych powodów gatunek zaczął podupadać, aby ostatecznie, w początkach trzeciego tysiąclecia, sięgnąć dna (i się od niego odbić!). Co istotne, staczanie się przygodówek nie było w żadnym przypadku procesem anemicznym i monotonnym. Była to prawdziwie ekstremalna i widowiskowa jazda bez trzymanki.

Fakty są bowiem takie, że to właśnie między wspomnianym wyżej 1996, a 1998 rokiem wyprodukowano najwięcej przygodówek ambitniejszych i nietypowych. Gwałtowny postęp technologiczny sprawił, że nareszcie możliwe stało się pokazanie w grach rzeczy, o których jeszcze dwa/trzy lata wcześniej można było co najwyżej pomarzyć. Dzięki temu firmy takie jak Inscape, Cyberdreams, czy DreamForge Intertainment (nie mylić z "Entertainment") wreszcie mogły rozwinąć skrzydła. Ta ostatnia zasłynęła przede wszystkim z dwóch produkcji. Chronomastera na motywach twórczości Rogera Zelaznego oraz Sanitarium, pod którą nie podpisuje się żaden ze znanych i cenionych w branży twórców. Mimo to jest ona co najmniej bardzo dobra i trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich minut gry.

Nie, nie mam zamiaru zdradzić ani ułamka fabuły Sanitarium. Nie napiszę nawet o tym co zobaczyłem w efektownym intrze. To nie miałoby większego sensu. Gra DreamForge jest bowiem jedną z tych niewielu interaktywnych opowieści, które autentycznie działają na wyobraźnię. A ponieważ zazwyczaj najbardziej boimy się tego, czego nie widzimy i czego nie rozumiemy, Sanitarium w iście mistrzowski sposób dawkuje nam kolejne porcje przerażającej fabuły, której poszczególne elementy, początkowo chaotyczne i niezrozumiałe, stopniowo układają się w jedną logiczną i spójną całość.

Sanitarium śmiało można nazwać horrorem psychologicznym. Nie ma tu niepotrzebnej i niczym nieuzasadnionej przemocy, tryskającej dookoła krwi, ani urywania poszczególnych części ciała przy pomocy wymyślnych gadżetów (a'la Harvester). Z drugiej strony gra potrafi być momentami bardzo makabryczna. Wrażenie robią zwłaszcza potwornie zdeformowane dzieci i inne przedziwne postacie, jakby żywcem wyjęte z sennych koszmarów, a to tylko niektóre z "atrakcji" Sanitarium. Co więcej, już same lokacje potrafią wywołać gęsią skórkę i nerwowe drżenie palca wskazującego nad klawiszem myszki. Szczególnie gdy gra się w nocy, przy zgaszonym świetle. Na całe szczęście oprawa graficzna gry DreamForge nie należy do gatunku hiperrealistycznych.

Wszystkie lokacje w grze przygotowane zostały w perspektywie izometrycznej, co jest dosyć nietypowym i ryzykownym rozwiązaniem jak na przygodówkę. Ryzykownym, bo o ile otoczenie naszego bohatera wygląda w takim przypadku całkiem efektownie, to niestety tracą na tym postacie, które sprawiają wrażenie wyciągniętych z jakiegoś, za przeproszeniem, Baldur's Gate albo innego Planescape Torment (z drugiej strony lepsze niewielkie, ale całkiem nieźle prezentujące się kukiełki, niż toporne klocki rodem z przewodników turystyczno-edukacyjnych Cryo). No i oczywiście pozostaje tu jeszcze kwestia charakterystycznej dla wielu dobrych przygodówek "filmowości", którą Sanitarium musi niestety nadrabiać cutscenkami.

Oprawa dźwiękowa nie odstaje od pozostałych elementów składowych gry. Chociaż przy pierwszym kontakcie z nią może razić trochę obojętny głos najgłówniejszego (w sumie w Sanitarium musimy się wcielić aż w cztery postacie) bohatera, który większość kwestii wypowiada w taki sposób, jakby zamiast gnić w szpitalu psychiatrycznym z piekła rodem, siedział sobie wygodnie w fotelu w swoim domu (studiu nagraniowym?) i czytał gazetę (scenariusz gry?). Na szczęście jest to tylko pierwsze wrażenie i z biegiem czasu można się - o dziwo - do tej maniery w mówieniu przyzwyczaić, a wręcz zaakceptować ją jako element osobowości Maxa (bo tak nasz najgłówniejszy bohater ma na imię). Jeżeli chodzi o muzykę, to robi ona nie mniejsze wrażenie niż oprawa dźwiękowa i idealnie pasuje do przytłaczającej atmosfery kolejnych lokacji.

Zagadki w Sanitarium są stosunkowo łatwe. Problemy sprawić może co najwyżej kilka łamigłówek logicznych, bardzo zgrabnie wkomponowanych w całość. Kontaktu z grą nie utrudniają również dosyć nietypowy sposób poruszania naszym bohaterem (co odbywa się poprzez przytrzymanie prawego klawisza myszy) oraz nieliczne elementy walki, którym przyjdzie nam stawić czoło w kilku kluczowych momentach gry. Za wadę można natomiast uznać długi czas ładowania się rozdziałów, na które podzielona jest opowieść.

Napisałem o tym wcześniej, ale powtórzę raz jeszcze. Fabuła trzyma w napięciu... pod warunkiem, że nie wiemy co spotka naszego bohatera w kolejnej scenie/lokacji. W związku z tym zdecydowanie odradzam przechodzenie gry z solucją na kolanach. Naprawdę nie warto psuć sobie zabawy, tym bardziej że zagadki w zdecydowanej większości są proste i logiczne.

W sumie, mimo że atmosfera Sanitarium do najlżejszych nie należy, gra DreamForge nie jest aż tak przytłaczająca i trudna w odbiorze jak I Have No Mouth And I Must Scream czy też mój absolutny faworyt w kategorii horrorów psychodeliczno-dołujących The Dark Eye. Nie jest to oczywiście żaden minus, chociaż zdarzają się momenty kiedy fabuła Sanitarium troszkę zalatuje banałem (jak na przykład podczas cutscenki, w której okazuje się, że postać nazywana przez dzieci zamieszkujące opuszczone miasteczko "Matką" jest... ;)). Z drugiej jednak strony jest jeszcze scena finałowa, która wyraźnie daje do zrozumienia, że autorzy raczej nie mieli w planach żadnej kontynuacji, za co należy się grze dodatkowy punkt. Nie ma bowiem nic gorszego niż zakończenie typu "cliffhanger", które jedynie informuje gracza, że "to dopiero początek fascynującej przygody". Brrr, obrzydliwość.


Copyright (c) Przygodoskop. Wszelkie prawa zastrzeżone.