Każdy dzień zaczyna się nocą, we śnie. Bezimienny bohater tonie w odmętach niezidentyfikowanego oceanu. Bywa, że udaje mu się wypłynąć na powierzchnię... o ile wcześniej nie obudzi go dźwięk wibrującego telefonu. Ma wówczas moment na złapanie oddechu... potem musi wstać i poświęcić kolejny dzień korporacji Mosaic. Dzień niepokojąco podobny do wczorajszego, przedwczorajszego. I jutrzejszego.
Motyw codziennej rutyny, podczas której znudzony bohater musi w kółko powtarzać te same czynności, przewinął się wcześniej już parę razy, np. w The Bunker czy Broken Age. Ale nie przypominam sobie drugiej przygodówki, w której byłby to motyw przewodni. Mosaic przedstawia kilkudniowy wycinek z życia pewnego anonimowego pracownika biurowego. Gra stopniowo odsłania kolejne etapy codziennej drogi do pracy. Daje przy tym do zrozumienia, że po drugiej stronie ekranu każdy dzień wygląda praktycznie tak samo.
Mosaic jest bardzo liniowa, ale w tym przypadku jest to naprawdę w pełni uzasadnione. Prowadzony bohater nie ma wyboru, funkcjonuje według precyzyjnie zaplanowanego harmonogramu. Dlatego nawet nie dziwi mnie, że sypia w krawacie (najwidoczniej, wzorem Józefa Nalberczaka, je śniadanie i ubiera się do porannego wyjścia już wieczorem). Krótkie chwile przyjemności, kiedy udaje mu się zboczyć z wydeptanej ścieżki, są zawsze bardzo cenne. Gra podkreśla je przede wszystkim ciepłą kolorystyką, wyraźnie odróżniającą się od zimnego światła ekranów i billboardów.
Wszechobecne reklamy zachęcają do instalowania kolejnych smartfonowych aplikacji. Oczywiście większość z nich będzie tylko źródłem pogłębiających się frustracji. O ile do skrzynki na listy łatwo nie zaglądać, o tyle trudniej jest ignorować aplikację bankową wysyłającą powiadomienia o niezapłaconych rachunkach. Co gorsza, bohater nie ma szczęścia nawet na giełdzie. Za każdym razem, gdy zainwestuje w tzw. BlipCoina kurs waluty spada, a gdy zdecyduje się na sprzedaż - przypadkiem zaczyna gwałtownie rosnąć.
Zwyczajna korekta na BlipCoinie... |
W porównaniu z dostarczającą ciągłych upokorzeń aplikacją randkową, nie najtragiczniej wypada BlipBlop - czyli groteskowo bezmyślna gra polegająca na kompulsywnym klikaniu w przycisk na środku ekranu, co nagradzane jest narastającymi coraz szybciej punktami. Im więcej punktów uda się zdobyć, tym więcej odblokowanych zostaje bonusów i innych achievementów/osiągnięć pozwalających zdobywać... jeszcze więcej punktów. Gorzkim żartem autorów Mosaic jest to, że BlipBlop dostępna jest również jako samodzielna gra na smartfony...
Mosaic niewątpliwie potrafi wykorzystać potencjał grafiki trójwymiarowej i perspektywy trzecioosobowej. Chyba ciężko byłoby te wszystkie ujęcia pod różnymi kątami, zmiany skali itp. którymi gra często się popisuje, odtworzyć w dwóch wymiarach. Podobnie liczne sceny zbiorowe, w których pozbawione wyrazu twarzy postacie o pewnych siebie sylwetkach kontrastują z zagubionym, osamotnionym w tłumie bohaterem. Ich wektorowa kanciastość, nieco w stylu retro, idealnie podkreśla surową atmosferę. I, w połączeniu z solidnym udźwiękowieniem, momentami przywodzi na myśl Inside.
Rzeczywistość, w której tkwi bohater Mosaic, na każdym kroku przypomina mu, że jest tylko nic nie znaczącym trybikiem wielkiej machiny. Tak depresyjna wizja teraźniejszości to zawsze miła odmiana po przygodówkach (i oczywiście nie tylko przygodówkach), w których zwykle wszystko kręci się wokół głównych postaci. Nawet jeśli przekaz gry jest może odrobinę przesadzony, wyolbrzymiony. Bo przecież korporacje nie zawsze są jednoznacznie złe, a w tłumie ludzi czasem znajdzie się ktoś życzliwy. Nie wspominając o tym, że przecież nie każdy pracujący człowiek na świecie ma lub chciałby mieć smartfona.
|