Recenzja - Ace Ventura
Ace Ventura - recenzja
Aegnor, 20 września 2005
       [zobacz jak oceniamy gry]

Zalety:
+ kolorowa, humorystyczna grafika
+ duża dawka (niezbyt wyszukanego) humoru
+ proekologiczne przesłanie
+ gra jest bardzo krótka
Wady:
- kilka bezsensownie trudnych zagadek
- głos polskiego lektora
- skokowa animacja
- cała reszta
Krótko:
Zestaw małego masochisty dla miłośnika przygodówek.

Wielokrotnie bywało, że wciągająca z początku przygodówka traciła w miarę grania swój urok. Bywało też, że gra zaczynała mnie zwyczajnie nudzić i kończyłem ją "z obowiązku". Jednak Ace Ventura była pierwszą grą, której przechodzenie sprawiło mi niemal fizyczny ból. Nie spodziewałem się po niej wyrafinowanego poczucia humoru czy rozbudowanej intrygi, grę kupiłem za grosze, mało tego - przyznam nawet, że filmowy pierwowzór mi się podobał... i mimo wszystkich tych okoliczności łagodzących dotkliwie się zawiodłem.

Fabuła jak łatwo się domyślić będzie dotyczyć ratowania rozmaitych futrzaków przed zapędami niegodziwych ludzi. Twórcy gry postanowili nam tą schematyczną historię ubarwić i złożyli ją z kilku różniących się scenerią segmentów, które w ich zamyśle miały być treściowo i logicznie powiązane. Problem w tym, że nie są, a nawet jeśli są, to autorzy gry nie potrafią nas do tego przekonać. W efekcie otrzymujemy fabułę nieczytelną, chwiejną i nieszczególnie trzymającą się kupy. Tak naprawdę jedyną osobą, która wie co robić dalej wydaje się być Ace - my jesteśmy tylko łaskawie informowani, że postanowił właśnie przemierzyć pół globu. Jest to przygnębiające o tyle, że gra jest skierowana dla młodszych odbiorców, którym trudno będzie nadążyć za pokrętną logiką głównego bohatera.

Całość mogłyby uratować ciekawe i w miarę logiczne zagadki, ale takowych uświadczymy tu jak na lekarstwo. Nie znajdziemy też zbyt wiele charakterystycznych dla wacky adventures (do którego to gatunku zdaje się Ace Ventura pretendować) zagadek zwariowanych i wymagających abstrakcyjnego myślenia. Znajdziemy za to mnóstwo zagadek zwyczajnie prostych i nudnych - koronnym przykładem może być konieczność każdorazowego otwierania kluczem drzwi do mieszkania Ace'a. Całe szczęście, że nie musimy wycierać butów. Nie brak też zadań, które mimo znacznej trudności nie mają żadnego logicznego klucza - tutaj znakomitym przykładem jest próba polegająca na złożeniu totemu. W rezultacie trudno oprzeć się wrażeniu, że autorom wymyślanie wyzwań dla gracza sprawiało dużą trudność. Zapewne dlatego postanowili "wzbogacić" grę o bezsensowne i frustrujące elementy zręcznościowe, które służą chyba tylko rozwścieczeniu. Gra epatuje niewyszukanym poczuciem humoru, co jednak jest w pełni zrozumiałe biorąc pod uwagę poziom filmowego pierwowzoru. O ile jednak prostackie wygłupy w wykonaniu Jima Carreya mogły autentycznie śmieszyć, to zawarte w grze żarty częściej nużą, a czasem wręcz przekraczają granice dobrego smaku. Trzeba jednak zaznaczyć, że istnieje możliwość zabezpieczenia hasłem dostępu do co pikantniejszych wypowiedzi Ace'a (nie ma tu zresztą szczególnych wulgaryzmów), dzięki czemu możemy ze spokojnym sumieniem katować tą grą nasze pociechy. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że znajdziemy w grze też kilka ciekawych rozwiązań, takich jak interaktywne intro czy pomysł szukania przez Ace'a tropów w internecie. Gra jest krótka - daje się ukończyć w kilka godzin. Dla niektórych będzie to wadą, ale dla mnie okazało się błogosławieństwem.

Od strony graficznej gra prezentuje się nieźle. Lokacje są narysowane starannie i pomysłowo, z wieloma elementami interaktywnymi, wszystkie utrzymane w humorystycznej konwencji. Same postacie są kolorowe, charakterystyczne i zabawnie karykaturalne. Jednak cały czar pryska gdy zobaczymy je w ruchu, bo ilość klatek animacji daje się chyba policzyć na palcach jednej ręki. Animacja jest po prostu fatalna, a w grach typu cartoon to niewybaczalna zbrodnia. Ponadto w kilku miejscach zdarzyło mi się zaobserwować elementy krajobrazu "wychodzące z kadru".

Dźwięku w grze jest niewiele, a jeśli nawet występują jakieś pozytywne jego przejawy to niweluje je... głos naszego bohatera w polskiej wersji językowej. Lektor podkładający mu głos naprawdę diabelnie się starał, aby oddać całą emocjonalną rozpiętość głupawego i bełkotliwego słowotoku Ace'a. Cóż jednak z tego, skoro wszystkie swoje wokalne wyczyny przeprowadza w tonacji, która sprawiła, że musiałem przyciszyć głośniki (pierwsze 10 minut gry), skóra poczęła mi cierpnąć (kolejne 10 minut), aż wreszcie każde jego słowo wwiercało mi się w podstawę czaszki i wykręcało mi plomby z zębów. Do pozostałych głosów nie mam zastrzeżeń - są trafnie dobrane i poprawnie zagrane. Przy okazji trzeba też przyznać, że jakość samego tłumaczenia jest w pełni zadowalająca, tym bardziej jeśli uwzględnimy fakt, że w czasach jej powstania spolonizowane wersje gier należały do rzadkości. Zdarzają się wprawdzie wpadki typu "papierowa waga" zamiast "przycisku do papieru", jednak są to wyjątki i nie przeszkadzają w grze. Należy też zauważyć, że gra miewa problemy ze współpracą z niektórymi kartami dźwiękowymi i zwyczajnie się wtedy zwiesza.

Werdykt końcowy jest oczywisty - unikaj tej gry jak ognia, chyba że lubisz nieprzerwane strumienie kakofonicznych dźwięków serwowane w sosie przygłupich zagadek. Ace Ventura może się zapewne podobać, tylko nie bardzo potrafię sobie wyobrazić komu. Dzieci przyciągnie kolorowa grafika i "jajcarska" konwencja, ale kilka zagadek okaże się dla nich zdecydowanie za trudnych i będą miały problem ze zrozumieniem chaotycznych poczynań bohatera. Z kolei starsi i bardziej wybredni miłośnicy przygodówek będą załamani występującymi w grze... no, w zasadzie będą totalnie załamani. Stanowczo odradzam.

Copyright (c) Przygodoskop. Wszelkie prawa zastrzeżone.