Mini recenzje - Keepsake
Keepsake - mini recenzja
 Aegnor, 2007
       [zobacz jak oceniamy gry]

Keepsake to przykład interesującego projektu, którego kotwicą okazały się już wstępne założenia. Wygląd gry przyciąga do niej fanów tradycyjnych przygodówek, którzy bardzo szybko znudzą się typowo logicznymi zagadkami, monotonną bieganiną i niespieszną narracją. Urody grze z pewnością odmówić nie można, wszak lokacje są śliczne - barwne, żywe, baśniowe, monumentalne. Zdumiewa poziom detali, drobiazgowa ornamentyka, poczucie przestrzeni. Mimo niebotycznych rozmiarów i złożonej architektury, Akademia tworzy spójną całość, rzuty "kamer" są sensownie rozlokowane, a wbudowana w grę mapka znacząco ułatwia orientację. Natomiast brak trybu ekspresowego to już zbrodnia w najczystszej postaci - gracz musi wirtualnie "przebiegać" nieludzkie odległości, nawet jeśli gra z solucją na kolanach. To niestety nie wyczerpuje litanii żalów pod adresem Keepsake. Postacie są nijakie, dialogi sztuczne, komentarze bohaterów rzadkie i miałkie, a gra aktorska wyjątkowo marna (szczególnie niestrawny jest kupiec Mustavio mówiący głosem nintendowego Mario).

Autorzy mieli do dyspozycji niezłą fabułę, zdolnych grafików i sporo przemyślanych zagadek. Cóż jednak z tego, skoro nie potrafili ich przekuć na atrakcyjny produkt finalny? Zagrać z pewnością warto, ale niekoniecznie w pierwszej kolejności.



Copyright (c) Przygodoskop. Wszelkie prawa zastrzeżone.