Mini recenzje - Nelly Cootalot: The Fowl Fleet
Nelly Cootalot: The Fowl Fleet - mini recenzja
 Elum, 13 listopada 2023
       [zobacz jak oceniamy gry]

Nie samą przygodą człowiek żyje. Nawet bohaterowie i bohaterki przygodówek potrzebują czasem przerwy na poukładanie swoich spraw. Guybrush i Elaine nieprzypadkowo wybrali się na miesiąc miodowy nie podczas gry, lecz pomiędzy (Monkey Island 3 a Monkey Island 4), gdy mogli cieszyć się względnym spokojem i prywatnością. Roger Wilco był tak zmęczony kolejnymi kosmicznymi eskapadami, że między nimi dorabiał sobie jako woźny. Bernard (z Maniac Mansion) po pokonaniu fioletowej macki zatrudnił się w przydrożnym barze Snuckey (gdzie odwiedzili go Sam i Max w Hit the Road). Także Nelly Cootalot po przejściach w Spoonbeaks Ahoy zwolniła tempo i postanowiła nieco się ustatkować. Znalazła więc zwyczajną i monotonną, za to stabilną pracę na statku towarowym. Nie na długo jednak. Duchowy mentor Krwawobrody, który powierzył jej zgoła niebezpieczną misję za pierwszym razem, objawił się znienacka, w wiadrze do szorowania pokładu, z nowym zadaniem. A właściwie to niezupełnie nowym, gdyż tym razem Nelly musi znaleźć skarb... o którym poprzednio zapomniała, zajęta ratowaniem czupurnych warzęch. Najgorzej, że czarny charakter Szerokobrody, który wcześniej uwziął się i uwięził same warzęchy, teraz za pomocą hipnozy zniewolił też ptaki innych gatunków.

Zaiste ambaras. Cóż więc w takiej sytuacji można począć? Na pewno przed rozpoczęciem The Fowl Fleet warto zaznajomić się ze Spoonbeaks Ahoy (w wersji darmowej lub zremasterowanej), co nie jest do czerpania przyjemności z gry konieczne, ale z pewnością pomaga. Tym bardziej, kiedy Nelly trafia na starych znajomych. W The Fowl Fleet poza kapitanem Krwawobrodym, baronem Szerokobrodym i baronową (szerokobiodrą), przypadkiem spotyka moczymordę Rehabilitowanego w dalszym ciągu (alkoholowym) przesiadującego w tawernie poczciwego barmana Piętaszka. W mniejszych rolach drugoplanowych powraca też para naciągaczy Bjorn i Olafssen* oraz pewien oswojony koci rabuś. Ale rzecz jasna najważniejsze jest tu tytułowe ptactwo. Zwłaszcza pełniący rolę skrzydłowego Sebastian, przez cały czas trzymający się w polu widzenia, w każdej chwili służący cenną radą i życzliwym słowem. Sama Nelly, która ptasiej mowy nauczyła się już w Spoonbeaks Ahoy, w The Fowl Fleet poza warzęchami czy łyskami wspólny język znajduje też z pewnym głuptakiem, jak również z mini hordą pardw.

Trochę szkoda, że sprawy ptaków z czasem schodzą na dalszy plan. Pewnie po to, by Nelly w końcu odnalazła ten legendarny, bezcenny skarb Krawobrodego. Po drodze tradycyjnie musi zmierzyć się z przeróżnymi zagadkami, zwykle przeplatającymi się ze sobą; próbując rozwiązać jedną wplątujemy się w kolejne. W większości są one łatwe i jak na tak zakręconą grę całkiem logiczne. Wymagają jednak dość dobrej znajomości języka, szczególnie te słowno-tekstowe. Przy czym grę warto rozumieć także ze względu na humor, który jest tu zdecydowanie wysokich lotów. Dialogi są pierwszorzędnie napisane. Nie silące się na żarty, lecz szczerze dowcipne. Bardzo dobrze brzmi też dubbing. Sebastian przemawia głosem czwartego "Doktora Who" (Toma Bakera). Zaś w roli Nelly doskonale poradziła sobie... Nelly we własnej osobie (prywatnie Rachel). Tak, głosu głównej bohaterce ponownie użyczyła osobista towarzyszka życia Alasdaira Becketta-Kinga, na której jej postać od początku była wzorowana. Również z wyglądu. W związku z czym Alasdair postarał się, by i pod względem wizualnym gra prezentowała się atrakcyjnie.

Naturalnie trudno byłoby nie porównać Nelly do Guybrusha Threepwooda. Ale to tylko pierwsze skojarzenie. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że w gruncie rzeczy niewiele ich łączy. Nelly ma zupełnie odmienne cele, inny charakter. Trudno jej ukryć brytyjski akcent. Poza tym podróżuje przecież w obrębie wysp Oceanii, z dala od Karaibów (w tym Małpiej Wyspy). A ponadto na rasowego pirata nadaje się nawet mniej niż Threepwood. To wręcz cud, że wciąż żyje, że dotąd nie została rozszarpana przez rekiny, wypatroszona przez dzikie ptaki lub poddana torturom przez bezwzględnych piratów tudzież wikingów. Być może dlatego, że ma nieprawdopodobne szczęście. Choć może po prostu w tak bardzo familijnej The Fowl Fleet szanse na to, że ostatecznie wszystko się uda są większe niż uda baronowej.


* Mini spoiler: nadal nie wiadomo, który z nich to Bjorn a który Olafssen.
Copyright (c) Przygodoskop. Wszelkie prawa zastrzeżone.