...czyli o mini recenzjach, amatorskich recenzjach i innych ciekawych rzeczach publikowanych na stronie po 29 lutego 2020 roku.

Moderatorzy: Elum, aegnor, jackowsky

Awatar użytkownika
Redakcja
Site Admin
Posty: 391
Rejestracja: pt 18 lut 2005, 17:26
Kontakt:

[Mini recenzja] Creaks

Post autor: Redakcja »

Creaks - mini recenzja

(...) Na pozór zwyczajna szafka nocna w ciemności zmieni się w stalowe psisko ze szczęką jak wnyki na niedźwiedzia, polujące na wszystko co się rusza.
Awatar użytkownika
jarecki83
Posty: 201
Rejestracja: ndz 03 maja 2015, 22:37
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: [Mini recenzja] Creaks

Post autor: jarecki83 »

Redakcja pisze:Z tą zasadniczą różnicą, że o ile Braid zrodziła się z miłości do klasycznych platformówek, platformówkowa momentami Creaks w głębi duszy pozostaje przygodówką. Do samego końca.
Dla mnie Creaks jest bardziej platformówką logiczną z jakąś tam lekko zarysowaną fabułą. Powtarzalność zagadek dla gracza wychowanego na tradycyjnych point & clickach jest trochę męcząca.
Ale ostatecznie po słabym Chuchelu i przeciętnym Pilgrims oceniam Creaks jako krok w dobrą stronę.
A do Happy Game nawet nie podchodzę. Przesadzili z psychodelą :ble:
Awatar użytkownika
Elum
Posty: 2535
Rejestracja: pt 18 lut 2005, 18:52
Lokalizacja: Schwientochlowitz

Re: [Mini recenzja] Creaks

Post autor: Elum »

Zaczynałem Creaks z taką myślą, że może nawet przesunę ją do przygodoskopowych hybryd. Ostatecznie przeważyło to, że część platformówkowa jest zdecydowanie nie-zręcznościowa. W typowych platformówkach logicznych bohaterowie zachowują się bardziej bezwładnie. Polezą wszędzie, gdzie się im wskaże, skoczą z każdej przepaści, jak lemingi. W Creaks, gdy nie da się gdzieś skoczyć, to bohater tego nie zrobi, jak w przygodówce. I nawet biega trochę niepewnie. Nie tak dziarsko, jak krawaciarz z Braida.

Obrazek :gugu: :gugu: :gugu:

O powtarzalności zagadek powinienem napisać. Fajnie, że o tym wspomniałeś, będzie w komentarzach. Chyba po prostu na pewnym etapie do tych zagadek się przyzwyczaiłem, nie nudziły mi się. Dlatego w recenzji tej myśli zabrakło.

A za Pilgrims właśnie się zabieram. Po Creaks mam ochotę na jeszcze coś od Amanity. Poza tym gra jest zdaje się króciutka, a trzeba do końca marca tradycyjnie wrzucić na stronę przynajmniej trzy (mini) recenzje. :P
Awatar użytkownika
jarecki83
Posty: 201
Rejestracja: ndz 03 maja 2015, 22:37
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: [Mini recenzja] Creaks

Post autor: jarecki83 »

Elum pisze:Poza tym gra jest zdaje się króciutka, a trzeba do końca marca tradycyjnie wrzucić na stronę przynajmniej trzy (mini) recenzje. :P
Takie mamy teraz czasy, że brak na wszystko czasu :) Obecnie łatwiej mi przysiąść do gry, której długość w HowLongToBeat oscyluje wokół 2-3 godzin, niż do 8-10 godzinnej pełnometrażówki. Bo powstaje obawa, że dłuższy tytuł w połowie mnie znuży, a dla zasady trzeba go przecież ukończyć. I będzie męczarnia (jak teraz - od miesiąca męczę 6 godzinne Call of the Sea).
Kiedyś krytykowane za krótki czas rozgrywki tytuły (pamiętam rozmowę Micza i User Jamy w Secret Service o Full Throttle) dziś są dla mnie zbawieniem. Takie czasy!
Awatar użytkownika
Elum
Posty: 2535
Rejestracja: pt 18 lut 2005, 18:52
Lokalizacja: Schwientochlowitz

Re: [Mini recenzja] Creaks

Post autor: Elum »

Jeszcze gorzej jest z seriami. Przecież taki King's Quest to kwartał wycięty z życiorysu. ;)

I jeszcze, odbiegając od tematu... Lubię przechodzić serie od początku do końca, ale chyba z tego zwyczaju niedługo zrezygnuję. Bo coraz częściej dochodzę do wniosku, że np. całą Quest for Glory, o której też niedawno wspominałeś, będę już zawsze odkładał na później. A do szczęścia w zupełności wystarczyłoby mi przejście "środkowoeuropejskiej" Quest for Glory 4... :P
Awatar użytkownika
jarecki83
Posty: 201
Rejestracja: ndz 03 maja 2015, 22:37
Lokalizacja: Zielona Góra

Re: [Mini recenzja] Creaks

Post autor: jarecki83 »

Pierwsza QfG jest tak dobra, że nie warto jej pomijać. Jak w nią grałem, to miałem wrażenie, jakby ktoś chciał te wszystkie idiotyzmy z innych Questów Sierry zrobić bardziej sensowne. Czyli każda niebezpieczna akcja nie zabija nas od razu, tylko najpierw ostrzegawczo uszczknie pewną część zdrowia. Brak dead endów. Nie trzeba się lać, można od każdego wroga uciec, itd. No i setting jest super, bo przypomina pierwszego King's Questa. Dla mnie bomba. :)
Elum pisze:Jeszcze gorzej jest z seriami. Przecież taki King's Quest to kwartał wycięty z życiorysu.
To i tak nie jest najdłuższy tasiemiec. Ostatnio napaliłem się na Return to Zork, a potem zdałem sobie sprawę, że w moim tempie chyba nigdy w niego zagram. Jakoś nie potrafię tych poprzednich kilkunastu części pominąć, a przecież jeszcze nawet pierwszego Zorka nie ograłem. :(
ODPOWIEDZ