Widocznie ta łódka była tak kanciasta, że uznałem ją za belkę

- przyznasz zresztą, że po siedmiu latach mam prawo do pewnych luk w pamięci

. Porównanie ze "znacznie zubożoną wersją "Thiefa" (zwróć uwagę na to "znacznie"), jest moim zdaniem jak najbardziej na miejscu - przy czym zaznaczam, że dzieli te gry różnica kilku klas. Całe "Timeline" faktycznie niesie ze sobą mniej emocji, niż choćby jeden epizod "Złodzieja" - ale to zapewne dlatego, że z bohaterem tej pierwszej nie sposób sympatyzować, a tej drugiej już jak najbardziej można (mimo, że to opryszek jest, w sumie). Oczywiście, rozbudowany arsenał środków, sensowna konstrukcja zadań, AI oponentów itp. itd. działają zdecydowanie na korzyść Opryszka. I samo to, że wiemy co robimy, dlaczego i po co - a w "Timeline" robimy coś tam, bo tak i koniec - tak wymyślili scenarzyści; czy ma to sens, czy nie. Zwróć także uwagę na to, że jeśli oceniłbym tę grę wyżej, to tylko ze względu na sentyment - obiektywnie jest kiepska, można zagrać z braku laku (ale laku ostatnio sporo, więc chyba szkoda na nią czasu).