kNOT pisze:tetelo pisze:osłuchujesz się z mówionym angielskim (francuskim, rosyjskim itd.)
Davero pisze:grając w wersję z angielskimi napisami i angielskimi głosami
I tyle w tym temacie.
Lata jeszcze upłyną, nim ludzie wreszcie zrozumieją, że oryginalny nie równa się angielski.
Wycinając fragmenty z kontekstu można oczywiście udowodnić dowolną tezę, pytanie - po co?
Na stwierdzenie Tetelo: "A dla osób pozbawionych w realu kontaktu z żywym językiem właśnie wersję kinową uważam za najlepszą ze względów edukacyjnych; masz (lepsze czy gorsze) tłumaczenie przed sobą, a jednocześnie osłuchujesz się z mówionym angielskim (francuskim, rosyjskim itd.) - uczysz się bawiąc."
Odpowiedziałem: "Tyle tylko, że w obecnych warunkach "lokalizacyjnych" panujących w naszym kraju mam wrażenie, że uczę się więcej grając w wersję z angielskimi napisami i angielskimi głosami. Bo polska lokalizacja dość często nie pozwala tak naprawdę bezpiecznie uczyć się ze słuchu patrząc na tekst (...)".
Widać różnicę? W polskich warunkach "lokalizacyjnych" nie ma (a przynajmniej ja się nie natknąłem) gier w językach obcych innych niż angielskie. Dyskutując o walorach edukacyjnych wersji spolonizowanych kinowo w porównaniu do wersji w pełni obcojęzycznych na podstawie własnych doświadczeń, opierałem się na tym, z czego sam korzystam. Co innego nie miałoby sensu. Co nie znaczy, że to co innego nie istnieje.
A wracając do wypowiedzi Elemeledudka i Texa. Naprawdę nie chcielibyście mieć dobrych pełnych polskich wersji? To tak, jakby chcieć oglądać Shreka zlokalizowanego kinowo
Byłby waszym zdaniem lepszy, bo walory takie, czy inne...? Zwłaszcza, gdyby był przetłumaczony bardziej wiernie niż pięknie, bo trudniej byłoby odejść od słyszanego przez odbiorcę oryginału?
Dziś opowiadam się za kinową lokalizacją, jako za "mniejszym złem" - bo skoro mają Polacy spartaczyć tłumaczenie, to niech spartaczą tylko część (i nie wsadzają swoich beznadziejnych aktorów podkładających głosy). Ale gdyby robili to dobrze...
Nigdy nie denerwował was brak możliwości spokojnego śledzenia akcji, bo trzeba było się wpatrywać w napisy i szybko czytać, żeby zdążyć (czasami prędkość ich przewijania bywa mało wygodna)?
BTW. Odnośnie do zagadki z ciasteczkami polonizacja kinowa nie pomagała, bo bohaterka - o ile pamiętam - nie mówiła o składnikach, a tylko czytała o nich.