Myślę, że nie. Mam świetną pracę i zarabiam na tyle dobrze, by móc w miarę regularnie oddawać się swoim pasjom, których mam tak wiele. Drugi projekt ma być większy, bardziej złożony, ale chcę, by jedną z jego zalet pozostała darmowość. Na szczeście nie muszę na swych pasjach zarabiać i chcę znaleźć do nowego projektu podobnych sobie ludzi - stworzyć team, który zrobi ze mną dobrą grę dla samej przyjemności tworzenia, dla cudownego uczucia, jakiego doznajemy, gdy ktoś odnajduje się w naszej twórczości.tetelo pisze:przyjemnie jest obcować z czymś, co nie musi się sprzedać. Ale następny projekt zapewne będzie musiał...
Pozwolę sobie zacytować samego siebie - we wstępie do Zeszytów Literackich "Miłość niejedno ma imię" napisano - "Miłą rzeczą jest tworzyć świat, w którym inni się odnajdują - powiedział Marcin Drews". Myślę, że na pewno to rozumiesz.
Owszem, nie przeczę - w przyszłości chciałbym być dobrze opłacanym pisarzem - ale pisarzem, z którego twórczością wydawca będzie się liczyć. Doskonałym przykładem jest Jonathan Caroll - mimo sukcesu, mimo kariery pozostał sobą i nikt nie próbuje ingerować w jego książki, gdyż byłaby to zbrodnia na magii, jaką ten autor potrafi tworzyć.
Natomiast dobrym przykładem z lokalnego podwórka będzie chociażby nasz ostatni koncert. Zagraliśmy na legnickich zaduszkach jazzowych (sic!) - za darmo. Był to koncert poświęcony pamięci trzech zmarłych muzyków. Mimo faktu, że w zasadzie dołożyliśmy do występu (kwestia transportu), cieszyliśmy się, bo mogliśmy zagrać dla wdzięcznej publiczności.
Gdybyśmy natomiast byli dziś zespołem związanym cyrografem z wytwórnią, nie moglibyśmy sobie już na takie działania pozwolić. Słowem, myślę czasem, że lepiej działać underground, niż zaprzedać duszę diabłu.