Moderatorzy: Elum, aegnor, jackowsky
Eee, to tylko finałowa piosneczka od kilku dni za mną chodzi i nie może się odczepić.
W filmie podobało mi się to, że wg obecnie obowiązujących standardów tam właściwie nic się nie dzieje, poza samą końcówką zero akcji, są dłużyzny (kapitalna scena na przystanku), a widownia siedzi jak zaczarowana. Nie padają też żadne dowcipy ani aluzje do współczesności ("wierzbiętyzmy"), a ludzie tarzają się ze śmiechu na widok mimiki małej Mei albo wyją z zachwytu, gdy tylko pojawią się jakieś czarne kulki z oczkami.
No ale w powietrzu wyczuwało się "kultowość", ewidentnie sala wypełniona była fanami, którzy znali film na pamięć. Tyle tylko, że to byli sami dorośli; ciekawe, czy ich dzieci też by się tak umiały zachwycić. A to jest całkiem fajny film, ale jednak przede wszystkim dla dzieci.
Poza tym niesamowicie brzmią głosy japońskich aktorów z ekspresją typową dla tego języka, zwłaszcza na tle sielskich krajobrazów i w zestawieniu z familijnie ckliwą tematyką - tylko wersja oryginalna!
W filmie podobało mi się to, że wg obecnie obowiązujących standardów tam właściwie nic się nie dzieje, poza samą końcówką zero akcji, są dłużyzny (kapitalna scena na przystanku), a widownia siedzi jak zaczarowana. Nie padają też żadne dowcipy ani aluzje do współczesności ("wierzbiętyzmy"), a ludzie tarzają się ze śmiechu na widok mimiki małej Mei albo wyją z zachwytu, gdy tylko pojawią się jakieś czarne kulki z oczkami.
No ale w powietrzu wyczuwało się "kultowość", ewidentnie sala wypełniona była fanami, którzy znali film na pamięć. Tyle tylko, że to byli sami dorośli; ciekawe, czy ich dzieci też by się tak umiały zachwycić. A to jest całkiem fajny film, ale jednak przede wszystkim dla dzieci.
Poza tym niesamowicie brzmią głosy japońskich aktorów z ekspresją typową dla tego języka, zwłaszcza na tle sielskich krajobrazów i w zestawieniu z familijnie ckliwą tematyką - tylko wersja oryginalna!
Michael Sormann - główny grafik Rent A Hero, który od kilku lat pracuje nad swoim własnym filmem animowanym (krótkometrażowym), miesiąc temu zdecydował się udostępnienie w sieci małego fragmentu. Całość nazywać się będzie Theme Planet, pokazana scenka ma tytuł Bunny Situation. Głupie to strasznie, ale od strony wizualnej robi wrażenie.
Tajemnicze wyprawy Jaspera Morello (The Mysterious Geographic Explorations of Jasper Morello) - mój ulubiony film w tym tygodniu. Z oficjalnej strony ściągnąć można pierwsze kilkadziesiąt sekund tego steampunkowego szaleństwa. Całość trwa około 26 minut i naprawdę jest cudna. Pod każdym względem.
W ramach nadrabiania zaległości skończyłem właśnie oglądać pierwszego Hellraisera. Wiele sobie obiecywałem po tym filmie kupując go i chociaż po kilku poczatkowych scenach byłem przekonany, iż jako osoba nie lubiąca zbytniego epatowania przemocą, w czym celują ostatnie produkcje, wynudzę się strasznie. Ale gdzie tam, od pewnego momentu ten film zerwał mi z kapcie ze stóp i nawet zapomniałem, że na stole stoi butelka piwa (do połowy pełna). Ja chce więcej Zarówno tego klimatu, który nawet teraz podtrzymuje adrenalinkę w moich żyłach i przyśpieszone bicie serca jak i więcej cenobitów
Mądrość nie z wiekiem przychodzi, a prawość nie tylko starcom jest znana
Obecnie gram: Back to the Future, Ratchet&Clank:4za1
Ostatnio ukończona: Costume Quest
Ostatnio przeczytane: Filip L. Tyrmand
Obecnie gram: Back to the Future, Ratchet&Clank:4za1
Ostatnio ukończona: Costume Quest
Ostatnio przeczytane: Filip L. Tyrmand
-
- Posty: 775
- Rejestracja: pn 21 lut 2005, 12:32
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Niestety z następnymi częściami poziom spada. O ile jeszcze 2 i 3 to kawał horroru (choć też mozna dyskutowac czy trzymają tak wysoki poziom) o tyle kolejne mogą sie spodobać, ale zdecydoanie nie muszą.
Smucą mnie wiadomości o chęci nakręcenia remaku. NIenawidze jak ktoś bezcześci klasyke, szczególnie że ta praktycznie wcale sie nie zestarzała.
Dimmu, dla własnego zdrowia psychicznego radzę, jeśli nie musisz ogladać 5 to tego nie rób, no chyba że jestes maniakiem horroru jak ja. O ile czwórkę moge ścierpieć, to piatka nie powinna nigdy ujzec światła księżyca.
Smucą mnie wiadomości o chęci nakręcenia remaku. NIenawidze jak ktoś bezcześci klasyke, szczególnie że ta praktycznie wcale sie nie zestarzała.
Dimmu, dla własnego zdrowia psychicznego radzę, jeśli nie musisz ogladać 5 to tego nie rób, no chyba że jestes maniakiem horroru jak ja. O ile czwórkę moge ścierpieć, to piatka nie powinna nigdy ujzec światła księżyca.
Obecnie gram: Tajne Akta 2 Puritas Cordis
hehehe... za pozno Zalosne to bylo ;p Ostatnio tez obejzalem kasyke Lucia Fulciego: Zombie Flesh Eaters, City of the living dead, The beyond. Filmy te maja niezly klimacik Jesli chodzi o remaki... Przypomnij sobie pierwszy remake Night of the living dead (genialny), nawet moglbym stwierdzic ze lepszy niz oryginal (czarnobialy). Tak samo Swit zywych trupow, ktory co prawda nie jest juz tak dobry jak pierwotna czesc, ale naprawde film trzyma dobry poziom.
-
- Posty: 775
- Rejestracja: pn 21 lut 2005, 12:32
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Wedlug mnie to wlasnie bylo dosc swierze podejscie... nie byl to stary swit zywych trupow z wypasionymi efektami specjalnymi ala resident evil, ale film oparty tylko na pomysle G. A. Romero... Inne podejscie, nowe pomysly... Motyw ze snajperem na dachu - prawie mistrzostwo i wiele innych smaczkow... Stare ale nowe A biegajace zombie... no coz... W 28 dni pozniej tez biegaly a film mi sie bardzo podobal, natomiast w ROTLD 4 i 5 nie biegaly i.... (w miejsce kropek wpisz najgorsze bluzgi)
-
- Posty: 775
- Rejestracja: pn 21 lut 2005, 12:32
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Ja cię bardzo przepraszam, ale gdzieś ty w "28 dni później" zombie widział?? Trzymając sie faktów, to byli ludzie zarażeni jakąś wstrętną wersją wścieklizny czy innego wirusa, więc akurat tam nie ma sie czego czepiać. Trudno powiedzieć że jest to film o zombie. Biegającym zombie mówimy kategorycznie NIE, bo to zabija najczęściej atmosferę i w ogóle wypatrza sens.
Obecnie gram: Tajne Akta 2 Puritas Cordis
A to jest już kwestia definicji. Zasadniczo termin zombie jest związany z voodoo, to człowiek "ożywiony" (po doprowadzeniu do stanu pozornej śmierci) przez bokora. W tym sensie zombie nie ma i u Romera.elemeledudek pisze:Ja cię bardzo przepraszam, ale gdzieś ty w "28 dni później" zombie widział??
Oczywiście w przypadku 28 dni... (ale i serii Resident Evil; nikt nie zwrócił uwagi na żwawe dobermany-zombie?) mamy do czynienia z epidemią, przemieniającą żywe organizmy w coś innego, ale wcale nie...
Otóż całkiem łatwo.Trudno powiedzieć że jest to film o zombie.
"Biegającym mózgożercom mówimy NIE!" <oblizanie warg>Biegającym zombie mówimy kategorycznie NIE, bo to zabija najczęściej atmosferę i w ogóle wypatrza sens.
Rzecz gustu: mnie ciekawsi wydają się zombie typu "zarażeni, ale jednak ludzie" (skutek uboczny: większa mobilność) niż odmóżdżone trupy.
I believe whatever doesn't kill you simply makes you... stranger.
Wobec tego jak nazwiemy stwory z Jestem legendą ? Nie rozkładają się, sprawności fizycznej im wielu ludzi mogłoby pozazdrościć (np. w czasie ataku na dom Neville'a) ale wbrew zwyczajowi, o czym np. pisał Brooks w Zombie Survival i co przewija się przez wiele zombie movie, nie trzeba im rozwalić głowy by je unieszkodliwić. Może więc ten ostatni element będzie niezłym wyznacznikiem ?
Mądrość nie z wiekiem przychodzi, a prawość nie tylko starcom jest znana
Obecnie gram: Back to the Future, Ratchet&Clank:4za1
Ostatnio ukończona: Costume Quest
Ostatnio przeczytane: Filip L. Tyrmand
Obecnie gram: Back to the Future, Ratchet&Clank:4za1
Ostatnio ukończona: Costume Quest
Ostatnio przeczytane: Filip L. Tyrmand
Nie oglądałam filmu "Jestem Legendą" ale czytałam komiks - i wydaje mi się, że to bardziej takie "wampirkowate" stworki - zabija je światło i wbicie kołka w serce (a moze w filmie jest inaczej?)
BTW Zombie Survival to zupełnie porąbana książka. Jak ją przeczytałam, to trzy dni pod rząd śniło mi się, że bronie się w opuszczonym więzieniu przed armią zombie (no i nie mam szans, rzecz jasna).
BTW Zombie Survival to zupełnie porąbana książka. Jak ją przeczytałam, to trzy dni pod rząd śniło mi się, że bronie się w opuszczonym więzieniu przed armią zombie (no i nie mam szans, rzecz jasna).
W Jestem legendą mamy nowoczesne, odarte z metafizyki wampiry; wampiryzm to tutaj choroba, a nie żadna kara boża. Adaptacje filmowe odbiegają od oryginału: w ostatniej przeciwnicy głównego bohatera w większym stopniu przypominają zombie (atakują hordą, nie wydają się dorównywać inteligencją ludziom), z wampirzych cech została im wrażliwość na światło, głód krwi i nadludzka sprawność fizyczna. W książce to byli ewidentnie zarażeni ludzie, inteligentni, budujący nowe postapokaliptyczne społeczeństwo.
I believe whatever doesn't kill you simply makes you... stranger.