Moderatorzy: Elum, aegnor, jackowsky
Wytłumaczcie mi proszę, dlaczego polscy tłumacze/wydawcy traktują swoich rodaków jak idiotów, którym wszystko trzeba wykładać kawa na ławę, a jedyne skojarzenia w ich zasięgu ograniczać się mają do tego, co w czasach młodości (czyt. kulturalnej aktywności) posiedli dzięki szczodrobliwości dwóch programów TVP i Iskrom-Które-Nie-Nudzą?
Skąd taka ponura refleksja? Już tłumaczę.
Zachęcony informacją znalezioną na forum Janitorial Times, jakoby w "Najlepsze, co może przydarzyć się rogalikowi" Tusseta znaleźć można było nawiązanie do Space Questów (co w odniesieniu do gier komputerowych zdarza się rzadko, tym bardziej w stosunku do przygodówek jako takich) w połączeniu z entuzjastycznymi recenzjami książki, postanowiłem po nią sięgnąć. Zostawiając na boku ocenę samego dzieła, mimo uważnej lektury żadnych nawiązań nie uświadczyłem. Co się okazuje: polski tłumacz najwyraźniej uznał, że obcowanie z elektroniczną rozrywką przekraczało i przekracza możliwości rodzimego czytelnika, więc Rogera Wilco przechrzcił na McGyvera.
UWAGA SPOILERY!
Na początku nie wypada to źle. Porwany bohater zdołał chwilowo wymknąć się swoim prześladowcom i w miejscu, gdzie był przetrzymywany, szuka użytecznych przedmiotów. Roger pasuje dużo bardziej, ale i McGyver nie jest dalekim strzałem:
Tłumacz jednak pozostaje niewzruszony:
Skąd taka ponura refleksja? Już tłumaczę.
Zachęcony informacją znalezioną na forum Janitorial Times, jakoby w "Najlepsze, co może przydarzyć się rogalikowi" Tusseta znaleźć można było nawiązanie do Space Questów (co w odniesieniu do gier komputerowych zdarza się rzadko, tym bardziej w stosunku do przygodówek jako takich) w połączeniu z entuzjastycznymi recenzjami książki, postanowiłem po nią sięgnąć. Zostawiając na boku ocenę samego dzieła, mimo uważnej lektury żadnych nawiązań nie uświadczyłem. Co się okazuje: polski tłumacz najwyraźniej uznał, że obcowanie z elektroniczną rozrywką przekraczało i przekracza możliwości rodzimego czytelnika, więc Rogera Wilco przechrzcił na McGyvera.
UWAGA SPOILERY!
Na początku nie wypada to źle. Porwany bohater zdołał chwilowo wymknąć się swoim prześladowcom i w miejscu, gdzie był przetrzymywany, szuka użytecznych przedmiotów. Roger pasuje dużo bardziej, ale i McGyver nie jest dalekim strzałem:
Tusset pisze:Después me até el mantelito blanco a la cintura por si podía servirme más adelante y empecé a sentirme como en una de esas aventuras de Roger Wilco en las que nunca sabes qué cono vas a necesitar en la próxima pantalla.
Dalej jest już gorzej, bo bohater sam przyznaje się do swoich inspiracji (i konwencja tłumaczenia wyraźnie się sypie):Tłumacz pisze:Potem przywiązałem sobie biały obrus do pasa, bo może się jeszcze przyda, i zacząłem się czuć, jakbym przeżywał jedną z przygód McGyvera, w których nigdy, kurde, nie wiadomo, co może się okazać potrzebne w następnej scenie.
Kolejne pojawienie się McGyvera to już całkowite nieporozumienie. Bohater podczas karkołomnej penetracji zagraconych pomieszczeń przewraca się i rozsypuje zdobyty z trudem ekwipunek (w tym rozwala wspomnianego porcelanowego pieska i rozsypuje kokainę, która stanowi jedną z jego ulubionych używek):Zainspirowany przygodowymi grami komputerowymi zabrałem pieska z porcelany i szczoteczkę.
Tusset pisze:A lo del caniche pude ponerle remedio días más tarde con un pega—plus y hoy me contempla mientras escribo, pero amorrarse a chupar el suelo de un aseo me pareció excesivo incluso para Roger Wilco y el cuarto de cocaína se perdió para siempre.
O ile Rogera zmuszałem do najprzeróżniejszych czynności, w tym także do smakowania przedziwnych substancji, przedmiotów i części ciała, to nie przypominam sobie, by MG kiedykolwiek zachowywał się tak irracjonalnie jak bohater komputerowej gry przygodowej Facetów z Andromedy.Tłumacz pisze:Problem pieska załatwiłem kilka dni później za pomocą superglu i teraz patrzy na mnie, jak piszę, ale lizanie podłogi w łazience wydało mi się przesadne nawet jak na McGyvera i część kokainy przepadła na zawsze.
Tłumacz jednak pozostaje niewzruszony:
Tusset pisze:- He encontrado alcohol, algodón, somníferos, analgésicos, jeringuillas, tijeras, un bisturí... Hasta sutura y agujas esterilizadas.
Pensé que quizá mi Estupendo Hermano conocía también a Roger Wilco.
Tłumacz pisze:- Znalazłem alkohol, watę, środki nasenne, znieczulające, strzykawki, nożyczki, lancet... nawet szwy i sterylne igły.
Przyszło mi do głowy, że może mój brat też zna McGyvera.
Moje przygodówkowe granie czeka na wenę. Tymczasem zdarza mi się coś skrobnąć o klockach LEGO.
Przecież wszyscy wiedzą, że Roger Wilco to program do rozmów głosowych wykorzystywany przez graczyDavero pisze:Pierwszy strzał - zakładając, że pytanie nie było li tylko retoryczne - to, że sam tłumacz nie wiedział, kto zacz ów Wilco. Ani chybi jakiś indiański bard ze speluny spod Caracas, kto by go tam znał w cywilizowanym świecie .
A tak poważnie, to akurat myślę, że może i tłumacz wiedział kim zacz był Roger, ale niekoniecznie musiał tego wiedzieć edytor wydania polskiego, który stwierdził że lepiej będzie książkę "zlokalizować". Bo nie oszukujmy się, ilość osób które wiedzą kim jest Roger Wilco jest niezmiernie mniejsza niż tych którzy znają MacGyvera. Nawet w zakresie błędu statystycznego pewnie by się nie zmieścili ci pierwsi.
Zatem i drugi post we wrześniu 2010 należy do mnie .
Zapewne wyskoczę tu z błahostką (jak zwykle, zresztą), ale dla mnie niezrozumiałą, dlatego się nią dzielę. Gram sobie ostatnio w "Tale of a Hero", i w pewnym momencie pojawią się tam kocioł, taki do warzenia potraw. Gdy leży on na ziemi, opis jego brzmi "Kocioł z brązu". Ale już zabrany do inwentarza nazywa się "Kocioł z bronzu". No, kurde, nie rozumiem tego, no .
Zapewne wyskoczę tu z błahostką (jak zwykle, zresztą), ale dla mnie niezrozumiałą, dlatego się nią dzielę. Gram sobie ostatnio w "Tale of a Hero", i w pewnym momencie pojawią się tam kocioł, taki do warzenia potraw. Gdy leży on na ziemi, opis jego brzmi "Kocioł z brązu". Ale już zabrany do inwentarza nazywa się "Kocioł z bronzu". No, kurde, nie rozumiem tego, no .
mendosa = konik szachowy
Co prawda nie przygodówkowo, ale w pierwszej części Hitman-a w polskiej wersji (nie pamiętam jakie to wydanie, bo grałem w to dobrych kilka lat temu) jeśli chcemy ukryć ciało ciągnąc je za sobą po podłodze musimy kliknąć opcję "narkotyk". Genialny tłumacz zamiast "drag" przetłumaczył "drug". Brawa dla testerów lokalizacji (jeśli takowi w ogóle istnieją).
Re: Skurcz czyli wielkie wpadki tłumaczy
Z reguły dzielę się błahostkami, tak będzie i tym razem. Grając w "Dracula: Path of the Dragon", utknąłem na dłuższą chwilę, podczas badania pewnego listu, ponieważ nie słuchałem lektora, lecz patrzyłem jedynie na polskie podpisy. W końcu, zdesperowany, wczytałem zapis gry przed komentarzem naszego głównego bohatera, którego to komentarza on już nie powtarza, a można jedynie odczytać zapis "dialogu", ale już w spolszczonej wersji. Polski napis głosił bowiem - "Muszę zbadać ten list na stoliku", podczas gdy lektor mówił : "I should check that letter on the light table". Cholera, ile ja się nałaziłem po pomieszczeniu (stolików jest kilka), badając, lub usiłując zbadać wszelkie znajdujące się tam dokumenty!
mendosa = konik szachowy
Re: Skurcz czyli wielkie wpadki tłumaczy
W Testamencie Shelocka Holmesa w pewnym momencie w dokumentach ląduje "press card" czyli legitymacja prasowa, a w grze czytamy "naciśnij kartę"
Ostatnio skończone: Monolith PL (80%), Baldur's Gate 3 PL (80%), Crowns and Pawns: Kingdom of Deceit PL (60%), Alter Ego PL (50%), Boxville (60%)
- Ines
- Posty: 737
- Rejestracja: ndz 20 lut 2005, 15:47
- Lokalizacja: pomiedzy Katowicami a Krakowem
- Kontakt:
Re: Skurcz czyli wielkie wpadki tłumaczy
Hihi , fajnie. Jeszcze troche i byloby "wcisnij" komus karte/legitymacje.
Tra-la-la!
Re: Skurcz czyli wielkie wpadki tłumaczy
DobreInes pisze:Jeszcze troche i byloby "wcisnij" komus karte/legitymacje.
Ostatnio skończone: Monolith PL (80%), Baldur's Gate 3 PL (80%), Crowns and Pawns: Kingdom of Deceit PL (60%), Alter Ego PL (50%), Boxville (60%)
Re: Skurcz czyli wielkie wpadki tłumaczy
Wprawdzie w tym temacie nie powinnam się za bardzo wypowiadać, ale muszę napisać, jak to w "cudownej grze pod tytułem Aurora" oglądałam rozbitą szybę, a rozmawiałam o rozbitych kieliszkach.
Re: Skurcz czyli wielkie wpadki tłumaczy
A ja polecę klasykiem sprzed lat - co prawda nie przygodówkowym, ale perełką tłumaczeń: MDK
- strafe left/right (czyli krok dostawny w lewo/prawo) - "bombardowanie w lewo/prawo"
- dummy decoy (manekin biorący na siebie ogień przeciwników) - "głupi decoy"
- strafe left/right (czyli krok dostawny w lewo/prawo) - "bombardowanie w lewo/prawo"
- dummy decoy (manekin biorący na siebie ogień przeciwników) - "głupi decoy"
Pewnie zauważyłaś, że nie jesteś pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na te "kieliszki". Może Cię to pocieszy (lub zmartwi - kwestia gustu).Urszula pisze:Aurora
O "bombardowaniu" też już było.Fitz pisze:MDK