Po kilkumiesięcznej przerwie kontynuujemy nieśpieszną podróż poprzez historię gatunku. Tym razem skupiając się na 10 najciekawszych 2 najciekawszych... albo przynajmniej w miarę ciekawych grach z roku 2000. Nie potrafię wybrać ich więcej, bo już praktycznie nie ma z czego. Większość firm przygodówkowych z lat 90. do roku 2000 została zmieciona z powierzchni Ziemi. Ostatnie bastiony gatunku chylą się ku upadkowi bądź ratują produkcją zupełnie innych gier. Tąpnięcie na rynku przygodówek było tak silne, że gdyby dało się je zmierzyć w skali Richtera, byłoby pewnie odczuwalne od Pompejów aż po El Dorado, a być może nawet na Atlantydzie.
W nieciekawym roku 2000 nie można już było liczyć nawet na LucasArts czy Revolution Software, obie firmy wydały bowiem swoje najsłabsze przygodówki. LucasArts rozczarowującą Escape from Monkey Island (wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że była to w zasadzie ich ostatnia), zaś Revolution nieszczęsną Drogę do El Dorado oraz nikomu niepotrzebną hybrydę In Cold Blood. I nic nie wskazywało na to, żeby taki stan rzeczy miał się w kolejnych latach poprawić. Spośród tytułów, które przewinęły się w 2000 roku przez plan wydawniczy na AdventureGamerze.com ponad połowa ostatecznie się nie ukazała lub okazała się grami action-adventure. Trudno w takich warunkach zachować optymizm.
Ale zawsze mogło być znacznie gorzej. W Polsce śmierć kliniczna gatunku nie była jeszcze tak bardzo odczuwalna m.in. dzięki spóźnionym premierom dużych gier z końcówki lat 90. W 2000 roku zadebiutowały u nas Faust, Amerzone, The Longest Journey, Gabriel Knight 3, Omikron i najbardziej z nich wszystkich spóźniony The Last Express (reedycja Interplay, gdyż oryginalne wydanie od Broderbund ominęło Polskę niczym mknący Orient Expressem bohaterowie gry). Cóż, w Polsce najtrudniej było wytrwać w wierności przygodówkom chyba w roku 2001; o czym nieco szerzej następnym razem.
REALMYST
Słynny Myst do końca lat 90. notował kolejne rekordy sprzedaży. Nic więc dziwnego, że niepewna sytuacja przygodówek najmniej doświadczyła fanów tej właśnie serii. W roku 2000 wokół Mystów działo się więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Co prawda anulowano oficjalną kontynuację Mysta oraz Rivena pod roboczym tytułem Myst 3, nad którą potajemnie pracowała firma DreamForge (m.in. Sanitarium); ale za to równolegle zaanonsowano Mysta III: Exile w interpretacji Presto Studios (autorów The Journeyman Project). Tymczasem bracia Millerowie wraz z zespołem Cyan wydali remaster pierwowzoru zatytułowany Myst: Masterpiece Edition, a już kilka miesięcy później pełnoprawny remake - realMyst. Do dziś żadna inna przygodówka nie doczekała się oficjalnego remastera i oficjalnego remake'u w tak krótkim odstępie czasu.
W realMyście wirtualny turysta po raz pierwszy nie był skazany na poruszanie się od węzła do węzła, nie był uwięziony w niepokojąco statycznych ujęciach. Gra pozwala poszwendać się po już znanych, jak również nowo dodanych lokacjach z pełną swobodą. A dzięki temu, że na przełomie lat 90. i 2000. przygodówki 3D (renderowane na żywo) pod względem jakości grafiki powoli zbliżały się już do poziomu tych 2,5D (bardziej prerenderowanych) z pierwszej połowy lat 90, realMyst w zestawieniu z pierwowzorem wyglądał całkiem nieźle. Naturalnie w porównaniu z zapowiadanym Mystem III: Exile czy nawet z trzyletnim już Rivenem prezentował się wyraźnie skromniej.
SCANDAL
Japońskie przygodówki, zaliczające się w większości do tzw. powieści wizualnych, od zawsze żyły sobie swoim własnym, nieskrępowanym życiem. Choć w latach 80. i 90. powstały ich już setki (!), poza Japonią udało się zaistnieć dosłownie pojedynczym. Scandal nie był niestety jedną z nich. Bynajmniej nie przez skandalizującą tematykę. Wprawdzie fabuła opowiada o młodej fotografce-paparazzi pragnącej upolować swoją ofiarę w kompromitującej sytuacji, ale nie ma tu świńskich scen. Co najwyżej jedna sprośna prośna. Z drugiej strony jest to tytuł wyjątkowo odważny, który powstał jakby na przekór zdrowemu rozsądkowi. Scandal jest właściwie interaktywnym filmem anime-owanym (w stylu japońskim), należy więc do chyba najmniej opłacalnego subgatunku gier. Wszak dobra animacja 2D często kosztuje najwięcej, a w przypadku filmu interaktywnego przeciętny gracz/widz wielu scen nawet nie zobaczy. Tym bardziej, że Scandal na tle innych tego typu produkcji wyróżnia się mnogością ścieżek i zawiera ponad 30 zakończeń.
Na marginesie warto dodać, że nad Scandalem współpracowało studio Production I.G, znane już wówczas m.in. z przebojowej, pełnometrażowej animacji "Ghost in the Shell".
|