Kącik amatora - Terminal City
Terminal City
Elum, 21 stycznia 2025

Autorzy: Powerhoof;   Premiera: sierpień 2024;   Pobierz: strona gry

Terminal City to jedna z tych gier, które od pierwszych chwil rzucają gracza w wir akcji. Nie ma czasu na przydługie wprowadzenie, gdyż nasz bohater musi bez wytchnienia posuwać się naprzód. Co prawda udało mu się już umknąć tym, którzy ścigali go przez sześć sektorów, jednak wciąż ma przed sobą kawał drogi, nim przedostanie się w bezpieczne miejsce. Niestety tu, gdzie znajduje się obecnie, śmierć czyha niemal na każdym kroku. Dosłownie. Nawet pozornie niegroźne potknięcie o próg lub schodek bądź zawadzenie głową o wiszącą pod sufitem rurę, może skończyć się wyjątkowo krwawą i bolesną agonią w męczarniach. Terminal City jest trochę jak zapomniany klon Space Questów I-III, tylko bardziej dramatyczny. I bezwzględny, gdyż nie posiada opcji zapisywania stanu gry, więc zgon bohatera za każdym razem równoznaczny jest z końcem gry.

Pasek u góry ekranu nie nalicza punktów za właściwe interakcje, za to odlicza czas i przebyty dystans. W tym momencie dochodzimy do kwestii najważniejszej. W Terminal City nie tylko upływu czasu nie da się powstrzymać. Nie do zatrzymania jest również nasz bohater, który brnie przed siebie bez względu na wszystko. Pozostawiony sam sobie zachowuje się jak całkiem zwyczajny, pospolity leming (z pamiętnej serii Lemmings). Z tą zasadniczą różnicą, że w Terminal City z bohaterem komunikujemy się wyłącznie poprzez wiersz poleceń. Jego życie zależy więc nie tylko od refleksu, ale przede wszystkim od szybkości wpisywania właściwych komend. Do każdej czynności przypisanych jest co najmniej kilka kombinacji (np. żeby zejść po drabinie można wpisać "climb ladder", ale wystarczy też "go down"). Przy czym gra nie wybacza błędów. Bywa, że z powodu pojedynczej literówki całą przygodę trzeba zaczynać od początku. Nawet jeśli pomylimy się w trakcie końcowej sekwencji "zręcznościowej".

Gra idealnie nadaje się jako rozgrzewka przed maratonem z wczesnymi przygodówkami Sierry. W porównaniu z Terminal City, pierwsze Space Questy, King's Questy itd. wydają się jakby mniej frustrujące. A gdyby zwykłe przejście nie było dla kogoś wystarczającym wyzwaniem, Terminal City można sobie utrudnić jeszcze bardziej. Przyspieszając chód bohatera grę teoretycznie da się skończyć w czasie poniżej... minuty; czym pochwalił się m.in. pokrewny deweloper Deivore, na dowód publikując nagranie rekordowego speedrunu.

Copyright (c) Przygodoskop. Wszelkie prawa zastrzeżone.